Wiktoriańskie łazienki z Polski dla brytyjskich elit
| 23.03.2016 |Od kilkunastu lat w Sanoku na Podkarpaciu działa jedyna w Europie ręczna wytwórnia wiktoriańskich wanien, stylowych zestawów łazienkowych i mosiężnej armatury. Firma Drummonds to efekt polsko-brytyjskiej współpracy.
Firmę Drummonds założyli Tomasz Abram i Grzegorz Bąk. W małym warsztacie polerowali różne przedmioty z chromoniklu i mosiądzu.
– Wkrótce wyjechałem do Wielkiej Brytanii, by podszkolić język angielski – wspomina Tomasz Abram. – Tam poznałem Drummond’a Shaw’a, który pod Londynem miał farmę z różnego rodzaju antykami, elementami stylowych łazienek, także ogrodowymi fontannami. Jednym słowem, wszystkim, co jest w domach średniej i wyższej arystokracji brytyjskiej.
Odlewy z mosiądzu według starej technologii
Znajomość z Show’em zaowocowała biznesową współpracą. Młodzi biznesmeni z Sanoka zaczęli wykonywać pierwsze odlewy z mosiądzu, wykorzystując do tego starą, ale szlachetną i precyzyjną technologię traconego wosku. Ta do dziś wykorzystywana jest m.in. w przemyśle lotniczym, gwarantując perfekcyjne kształty odlewu. Wymaga jednak ludzkich rąk i żmudnej pracy. Robotnicy najpierw rzeźbią kształt w wosku, na to daje się masę ceramiczną, by powstała forma. Następnie wosk wytapia się w gorącej wodzie, a do ceramicznej formy wlewa się płynny mosiądz. Na koniec niezbędne jest jeszcze szlifowanie i polerowanie, by zobaczyć wreszcie piękny kurek w fantazyjnym kształcie. W firmie Drummonds powstają setki różnych wzorów mosiężnej armatury, zwykle w pojedynczych egzemplarzach albo bardzo limitowanych seriach.
W 2000 roku powstała spółka Drummonds, której właścicielami są Tomasz Abram, Grzegorz Bąk i Drummond Shaw. 95 proc. jej produkcji trafia na eksport. Głównie na rynek brytyjski i amerykański. W Anglii firma Drummonds ma ugruntowaną renomę i stałe grono klientów.
Drummonds produkuje m.in. wiktoriańskie wanny żeliwne, pokryte ceramiczną powłoką.
– Wielu może to dziwić, ale my byliśmy absolutnie przekonani, co do produkcji stylowych wanien. Ludzkie ciało czuje się w nich komfortowo – podkreśla Tomasz Abram.
Jak zrobić wiktoriańską wannę
W 2000 roku w Sanoku stanęły piece elektryczne i zaczęły się żmudne przygotowania do odlania pierwszych żeliwnych wanien. To był czas zdobywania wiedzy od rzemieślników, którzy byli już emerytami i odtwarzania technologii, jaka była już tylko wspomnieniem.
Do Sanoka sprowadziliśmy m.in. odlewników i emalierników ze Śląska i Grudziądza, którzy wytwarzali tam emaliowane żeliwne wanny, a sprzęt do produkcji robiliśmy na podstawie rycin z modyfikacjami – wspomina Abram. – Według starych rysunków zaprojektowaliśmy np. urządzenie, które służy do emaliowania wanny, która w trakcie emaliowania kręci się wokół własnej osi w różnych płaszczyznach. Szybko się jednak okazało, że produkowane przez nas wanny są dużo większe niż te produkowane w przeszłości, a urządzenie kręci się zbyt szybko w trakcie emaliowania. Co było robić, musieliśmy przerabiać przekładnie, by spowolnić tryb emaliowania.
Co ciekawe, proszek do emaliowania sprowadzany jest z niemieckiej manufaktury, która istnieje od ponad 100 lat i jest firmą rodzinną dziedziczoną z ojca na syna. Sanocka firma jest jedynym klientem, dla którego Niemcy mieszają emalię, dokładnie tak samo jak to robili w XIX wieku. Sama wanna powstaje z metalu wlewanego do formy, żeliwna wanna waży około 200 kilogramów, jest ręcznie obrabiana oraz posypywana proszkiem emalierskim. Wanna trzykrotnie pokrywana jest emalią i po każdym takim zabiegu trafia do pieca nagrzanego do około 960 stopni Celsjusza. Pracownik, który emaliuje wannę, ma joystick pod nogą i to on decyduje o kierunku ruchu wanny. To tylko potwierdza, że w sanockiej firmie Drummonds nie maszyna, ale ręce pracownika są najważniejsze. Obecnie zatrudnionych jest tam 70 osób. I choć stylowe wanny powstają też w Portugalii, to jednak tam produkowane są w sposób maszynowy i na zamówienie konkretnej marki. Inna jest tam też technologia produkcji i emaliowania. W Sanoku wszystko robi się w warunkach manufaktury, metodami podpatrzonymi od starych rzemieślników.
Korzystając z tych doświadczeń od 2006 roku w sanockiej spółce produkuje się też ceramikę łazienkową: umywalki, spłuczki, bidety itd. Te robione są ze specjalnej masy, wlewane do formy, następnie szkliwione i wypalane. Dzięki temu od kilku lat w Drummonds można zamówić już nie tylko pojedynczą wannę, czy kran, ale całą wiktoriańską łazienkę.
300 wanien i kompletnych łazienek rocznie
Klienci mogą w sanockiej firmie kupić pojedynczą rzecz, zestaw, albo i kilka gotowych łazienek. Produkuje się tu rocznie około 300 ręcznie robionych, wiktoriańskich wanien i kompletnych łazienek, do tego setki elementów armatury z mosiądzu. Stylowa wanna z mosiężną baterią kosztuje około 20-25 tys. zł i bez względu na wiek kupującego, jest to wanna na całe życie.
W ostatnich latach coraz więcej zamówień pojawia się też z Polski. Zestaw łazienkowy za około 30 tys. zł pojechał do Gdańska, stylową łazienkę za 40 tys. zł kupił klient z Bieszczadów. Najwięcej jednak zamówień pochodzi z okolic Warszawy, Gdańska, Poznania i Białegostoku.
W Polsce coraz więcej osób zainteresowanych jest konserwatywnym, ponadczasowym stylem wiktoriańskim.
– Zainteresowanie nim wymaga oczywiście świadomości klienta, tym bardziej, że w Polsce, w Europie Środkowo-Wschodniej łazienka w latach 70., 80. była pomieszczeniem, mówiąc eufemistycznie, mało istotny, często maleńkim, bez okna, szarym i przaśnym. Dziś łazienka dla wielu z nas staje się idealnym azylem do wypoczynku, relaksu, ważną i piękną częścią domu, mieszkania, lub apartamentu – tłumaczy Tomasz Abram. – W Wielkiej Brytanii przedmioty z tamtej epoki od dawna darzone są sentymentem. Pewnie dlatego w fabryce mieliśmy dwie słynne wanny do renowacji. Jedna pochodziła z osobistej łazienki Winstona Churchilla. Nowy właściciel odkupił posiadłość po słynnym premierze i bardzo mu zależało na przywróceniu świetności historycznej wanny. Druga była z Buckingham Palace. Swego czasu mieliśmy też nietypowe zlecenie ze szkockiego hotelu, gdzie bywają m.in. Tom Cruise i Michelle Pfeiffer. Przez 3 lata, od stycznia do marca restaurowaliśmy tam po kilkanaście łazienek w stylu edwardiańskim, i był to jedyny czas, kiedy mogły być przeprowadzane remonty. Przez resztę część roku gościły tam gwiazdy z całego świata. Tym bardziej miło nam dziś wspominać, że wszystkie łazienki są tam naszego autorstwa. Znani klienci? Zdarzali się, choć zwykle zamówienia przychodzą od firm projektowych lub budowlanych, które zajmują się aranżacją wnętrz.