Opony zimowe 3-krotnie skróciły drogę hamowania
| 27.01.2016 |W rzeszowskim serwisie oponiarskim „OPONA-TIR” pojawił się zimą kierowca osobówki z Warszawy. Jechał 10 godzin ze stolicy, po zaśnieżonych drogach, bo na szybszą jazdę nie pozwalały mu… letnie opony na kołach. Jak się okazało, podróżował z dzieciakami na ferie, które mieli spędzić w bieszczadzkim pensjonacie. W Rzeszowie zdecydował się na zakup zimówek, bo stwierdził, iż w Warszawie zapomniał o ich założeniu.
Przykładów takiego igrania z własnym bezpieczeństwem przez zmotoryzowanych można by mnożyć w nieskończoność. A wspomniane, dobre ogumienie auta. to jeden z podstawowych jego elementów.
Tylko zimowki
W naszych, podkarpackich warunkach klimatycznych, najlepszą oponą na zimę będą oczywiście zimówki. Większość posiadaczy czterech kółek już się przekonała, że są one niezastąpione w okresie, kiedy drogi zmrożone i zaśnieżone, a także pokryte błotem pośniegowym.
Mieszanki użyte do konstrukcji zimówek zapewniają oponie elastyczność w niskich temperaturach. Zaś odpowiedni kształt bieżnika, m.in. z licznymi poprzecznymi nacięciami, lamelkami, zapewnia optymalne warunki do jazdy w trudnych dla nas warunkach. Opona ma dobrą przyczepność – czepia się drogi – najprościej mówiąc.
Najlepiej na wyobraźnię niedowiarków, którzy uważają że zimowa opona w niczym nie różni się od letniej, działają twarde dane. Jedna z redakcji gazet motoryzacyjnych przeprowadziła test. Dwa jednakowe samochody rozpędzono do prędkości 48 km/h. Wóz na ogumieniu zimowym zatrzymał się po 27 metrach. Auto na letnich stanęło dopiero po przejechaniu 85 metrów (trzy razy dłuższego dystansu) od wciśnięcia hamulca. I dodatkowo, w miejscu gdzie zatrzymał się pierwszy wóz, drugi miał prędkość 40 km/h.
Nic dodać, nic ująć!
Nie zapominajmy o codziennej obsłudze
Zimowe opony wymagają od nas takiej samej troski, jak gumy letnie. Nie możemy więc zapomnieć o uzupełnianiu w nich ciśnienia. Najlepiej robić to w serwisach oponiarskich. Dysponują one sprawdzonymi i sprawnymi manometrami. Te w stacjach paliw są często zawodne. Stan powietrza w oponie zimowej sprawdzajmy tak samo często jak w przypadku opony letniej. Ja robię to nawet raz w tygodniu. Dzięki takiej trosce znacznie przydłużymy żywotność opony.
I ostrzeżenie: jeśli zauważymy, że z opony uchodzi powietrze i po kolejnym dopompowaniu znów się historia powtarza, trzeba udać się do wulkanizatora. Opony nie lubią, gdy często zmienia się w nich ciśnienie. – Ciągłe dopompowywanie doprowadzić może do „rozsznurowania” konstrukcji bieżnika – do pęknięcia opony – objaśnia Włodzimierz Walczak z firmy „OPONA-TIR”.
Bardzo groźny lód
Opony letnie i zimowe niszczą się tak samo. Ulegają ścieraniu. Przy czym wszystko zależy od sposobu użytkowania. W zimie mamy najczęściej do czynienia z przypadkami tzw. przerysowania opony. Dochodzi do tego wtedy, gdy wjeżdżamy w śnieg, a pod spodem trafiamy na lód. W takich przypadkach nie możemy ruszyć z miejsca. Naciskamy więc dynamicznie pedał gazu, koła kręcą się z dużą prędkością. Wystarczy wtedy, że opona napotka jakiś twardy element wystający z drogi i kłopot gotowy.
W zimie, w ekstremalnych warunkach, lepiej zwolnić niż z dużą prędkością zaliczyć spotkanie z niespodzianką w jezdni. Uderzenie kołem w kant dziury, nabój lodowy może spowodować rozsypanie się konstrukcji opony. Niekoniecznie zaraz po zderzeniu. Może to nastąpić kilka dni, tygodni lub miesięcy po naszej przygodzie.
Na zimówkach w lecie
Za oknami jeszcze zimowa aura. Ale warto wiedzieć o paru sprawach związanych z zimowkami w okresie, gdy przyjdzie wiosenna czy letnia aura. Otóż, możemy, oczywiście, jeździć i latem na zimowkach, np. chcąc je zupełnie zajechać. Pamiętać musimy, że opona zimowa w warunkach wysokich temperatur nie gwarantuje takiego samego bezpieczeństwa, jak opona letnia. I znów specjalistyczne testy wykazały, że droga hamowania zimówek latem jest dłuższa niż gum letnich. Dodatkowo, bardzo szybko następuje ścieranie konstrukcji bieżnika. Od nas więc zależy, co wybieramy: oszczędności, czy bezpieczeństwo.
Wielosezonowe dobre, ale nie wszędzie
Kompromisem wyboru pomiędzy oponą letnią a zimową jest tzw. opona wielosezonowa. W jej konstrukcji z konieczności muszą się znaleźć elementy typowe dla letnich i zimowych gum. Kompromisy zawsze oznaczają rezygnację z pewnych rozwiązań technicznych na rzecz innych wartości. Wielosezonowe opony są więc w ofertach handlowych serwisów oponiarskich. Nie ma problemu z ich nabyciem.
– Wielosezonowe opony mają swoich zwolenników – mówi W. Walczak z firmy „OPONA-TIR”. – Uważam, że mogą je użytkować kierowcy w regionach, gdzie zima jest łagodna, a opady śniegu są rzadkością. W typowych polskich warunkach na drogach w grudniu, styczniu, lutym i marcu największe bezpieczeństwo zapewniają jednak opony zimowe.
Uważaj na używki
Na polskim rynku oponiarskim bardzo często natknąć się możemy na oferowane za przysłowiową dobrą cenę opony używane. Zarówno letnie, jak i zimowe.
– Przed zakupem takich gum warto dokładnie się im przyjrzeć. A najlepiej dać do sprawdzenia fachowcowi – mówi W. Walczak. – Dlaczego? To bardzo proste. Trafiają do nas bardzo często używki z Niemiec, Holandii, Belgii. Tamtejsi kierowcy pozbywają się ich z uwagi na utratę parametrów bieżnika. Są, mówiąc prosto, już zjechane. Nasi kierowcy zakładają je na koła i cieszą się, że kupili okazyjnie dobre opony. To brak troski o własne bezpieczeństwo.
Winne są tu także polskie regulacje prawne. Polskie prawo o ruchu drogowym dopuszcza jazdę na gumach z bieżnikiem większym niż 1,6 mm. Na Zachodzie do wymiany jest opona z bieżnikiem o głębokości 3-4 mm. Opona z głębokim bieżnikiem przyczynia się do znacznie lepszych osiągów podczas hamowania. I tak porównano w testach drogowych oponę z bieżnikiem 5 mm i 2 mm. Podczas manewru hamowania ze 100 do 60 km/h (mokra nawierzchnia) opona o grubości bieżnika 5 mm potrzebowała 54 m, ta druga 70 m.
Chińczyk się poprawił
Nasze serwisy oponiarskie dysponują dzisiaj ofertą, która zaspokoić może gusta każdego zmotoryzowanego. Są w nich opony praktycznie każdego liczącego się w świecie koncernu. Są także opony np. firm z Chin. Czy decyzja zakupu „chińczyka” nie narazi nas na przykre niespodzianki w trakcie eksploatacji?
– Firmy z Chin zaliczały przed paru laty wpadki z jakością swoich wyrobów. Teraz można powiedzieć, że nie ma już takich przypadków. Nie mamy reklamacji ich wyrobów. Gumy z chińskich fabryk, z racji swoich korzystnych cen, znajdują też nabywców – mówi W. Walczak.