Okładziny elewacyjne czy elewacja na gładko. Radzi architekt IARP
| 16.11.2016 |Budując wymarzony dom, na pewno zastanawiamy się nad wyborem elewacji. Nad tym, która z nich będzie bardziej praktyczna, estetyczna, trwalsza, a przy tym tańsza. Rzeszowski architekt Bartosz Dzioch podkreśla, że nie odważyłby się rozstrzygnąć jednoznacznie, jaki materiał jest lepszy, aby go użyć do elewacji. – Żadne rozwiązanie nie jest złe, jeżeli najpierw zaprojektuje się je i wykona właściwie, a później użytkuje budynek zgodnie z przeznaczeniem – twierdzi nasz ekspert.
Okładziny elewacyjne to szeroka paleta materiałów, których używamy do „obłożenia” domu. Niekoniecznie muszą one być imitacją; to może być także naturalny materiał, np. kamień czy drewno.
Istotny jest sposób zamocowania takich okładzin na ścianie domu. Można je zamocować na elementach wsporczych, np. na ruszcie albo metodą przyklejania. Okładziny drewniane można mocować na ruszcie drewnianym, kamienne – na rusztach stalowych. Ale okładzina kamienna, np. z piaskowca, czy klinkierowa (używana najczęściej na cokołach domu), może być też przyklejana.
– Ruszt daje nam możliwość trwałego zamocowania okładzin, które to rozwiązanie może się okazać pewniejsze niż ich przyklejanie, bo w tym drugim przypadku np. ciężkie okładziny mogą odpaść – podkreśla Bartosz Dzioch. – Druga różnica jest taka, że w przypadku rusztu tworzy się przestrzeń pomiędzy ocieploną ścianą konstrukcyjną a okładziną, dzięki czemu ściana jest wentylowana, „oddycha”. W przypadku klejenia takiej wentylacji nie ma.
Jednak, zdaniem architekta, to nie oznacza, że ruszt jest w każdym przypadku rozwiązaniem lepszym. – W niektórych sytuacjach, np. w małych budynkach, szczególnie na cokołach, zastosowanie rusztu nie ma wielkiego uzasadnienia, bo jest to droższe rozwiązanie – twierdzi Bartosz Dzioch.
Siding, czyli nawet obciach nie musi być zły
Najpopularniejsze okładziny elewacyjne to klinkier, ceramika, czasami kamień. – Obecnie panuje moda na deskowanie, czyli „okładanie” domu równo położonymi deseczkami, ale niekoniecznie na całej elewacji, tylko na jej fragmencie – podkreśla Bartosz Dzioch. – Robi się tak wyłącznie dla pożądanego efektu estetycznego: tu tynk, tam inny materiał.
W takich „kombinacjach” można zastosować prawdziwe deski albo materiał imitujący – taki sam efekt, jak przy użyciu naturalnych desek, można uzyskać stosując imitację ceramiczną lub z tworzyw sztucznych. Zdarza się, że – jak informuje nasz ekspert – decyduje o tym cena, choć czasami bywa i tak, że imitacje niekoniecznie muszą być tańsze od naturalnych desek. – Czasami inwestor rezygnuje z użycia naturalnego drewna, bo… sąsiad go postraszył, że będzie miał problemy z kornikami – opowiada Bartosz Dzioch. – A zatem o wyborze okładziny niekoniecznie muszą decydować czynniki racjonalne.
Architekt wspomina „erę sidingu” w latach 90. XX w. Ten materiał wydawał się wtedy Polakom estetyczny i bardzo „amerykański”. W końcu siding ludziom się „przejadł”, ba! stał się synonimem obciachu. – Ale żaden szanujący się architekt nie powie, że zastosowanie sidingu jest czymś złym i że przy jego użyciu nie da się wybudować pięknego domu. Może raczej stwierdzić, że warto korzystać z materiałów „szlachetniejszych” – podkreśla nasz ekspert. I dodaje: – Lepszy, droższy materiał potencjalnie daje większe gwarancje, że będziemy z niego zadowoleni, ale nie zagwarantuje ich na 100 proc. Wszystko zależy od tego, czy będziemy go odpowiednio użytkować.
O wyborze okładzin tak naprawdę decyduje cena i gust inwestora, a o gustach – jak wiadomo – się nie dyskutuje. – Bywa, że architekt zaproponuje deski naturalne, a inwestor uprze się, by były to imitacje, bo w pobliskim markecie są one akurat tańsze o 30 proc., i je zastosuje – opowiada Bartosz Dzioch. – Bywają też sytuacje odwrotne: kiedy architekt proponuje materiały imitacyjne, a inwestor chce, aby użyto naturalnego drewna, bo obecnie jest moda na domy drewniane, naturalność. Ale można przecież wybudować bardzo nieciekawy dom z drewna. Drewno jest świetnym materiałem, ale podlega tym samym zasadom, o których wcześniej mówiliśmy: trzeba umieć je zastosować i nie przesadzać z dekoracją drewnianą.
Nasz ekspert podkreśla, że nie odważyłby się powiedzieć jednoznacznie, który materiał okładzinowy jest lepszy. Każdy pełni właściwie swoją funkcję, jeżeli jest prawidłowo zastosowany. Dlatego Bartosz Dzioch doradza, aby przy projektowaniu domu zatrudnić fachowego, doświadczonego projektanta, który wie, jakie materiały i rozwiązania zastosować, by klient był zadowolony.
Optymalnie, czyli nie przepłacać bez potrzeby
Inwestor może w ogóle zrezygnować z okładzin, a zastosować jedynie elewację na gładko, czyli z minimalnym uziarnieniem. Obecnie jednak coraz częściej te techniki się miesza: ściany tynkuje się na gładko, a w okolicach okien czy drzwi umieszcza się np. drewniane deseczki. W tym przypadku motywacja jest wyłącznie estetyczna, a nie techniczna.
Jednak, na co zwraca uwagę Bartosz Dzioch, im więcej „udziwnień”, tym trudniej i drożej. – Biorąc pod uwagę tylko aspekt cieplny, wystarczyłoby ocieplić cały budynek i pokryć go tynkiem na gładko – zauważa architekt.
Bartosz Dzioch powtarza, iż jeżeli się jakieś rozwiązanie dobrze zaprojektuje i wykona, to powinno się sprawdzać. Znaczenie może mieć jedynie marka jakiegoś rozwiązania systemowego. – Markowy produkt jest z reguły droższy, ale później płacimy mniej przy remontach – zaznacza nasz ekspert.
Architekt uważa, że warto inwestować w dobre, ale jednocześnie optymalne rozwiązania. – Czasami nie ma sensu przesadzać i – co się z tym wiąże – przepłacać – śmieje się Bartosz Dzioch. – Jeżeli miałbym budować np. ścianę jednowarstwową, to wolałbym zapłacić za markowy materiał, natomiast jeżeli dwuwarstwową (ściana plus ocieplenie), to bez sensu byłoby płacić za niego drożej. Wolałbym wtedy kupić tańszy materiał, bo po co mi ściana równa do ułamka milimetra? – pyta retorycznie.
Generalna zasada, zdaniem naszego eksperta, jest cały czas taka sama: budować z głową, czyli optymalnie. Zwracać uwagę na cenę, ale także na to, gdzie budujemy, bo w danej okolicy akurat ten materiał może być tańszy niż gdzie indziej. – Żaden wykonawca czy architekt nie powinien mówić, że dany materiał jest najlepszy, bo każdy ma swoje plusy i minusy. Dlatego najlepiej realizować rozwiązania dostosowane do konkretnej sytuacji – uważa Bartosz Dzioch.