Małe, ale własne, czyli cztery kąty dla pary
| 21.03.2016 |Kolekcja analogowych aparatów, PRL-owskie fotele i designerskie akcesoria, to rzeczy, które najbardziej przykuwają uwagę po wejściu do mieszkania Sylwii i Jakuba. Niebanalne wnętrze dwójki młodych rzeszowian, którym nie brak pomysłów na aranżację.
Kuba, na co dzień jest barmanem w jednej z rzeszowskich restauracji, ale fotografią interesuje się od lat. Skupia się bardziej na analogowych zdjęciach, dlatego większą część jego kolekcji zajmują tradycyjne aparaty na film. Cyfrowy sprzęt wykorzystuje głównie w pracy, podczas fotografowania kulinarnych pyszności w Restauracji Radość i Restauracji Konfitura. Jego prace można także podziwiać w kawiarni – Powoli Cafe. Zawód barmana pozwolił mu rozwinąć skrzydła w fotografii kulinarnej. W planach ma także realizację projektu baristyczno-eventowego – Dziarski Barista. Na razie jednak nie zdradza szczegółów. Kuba dużo wie o kawie, interesuje się wszystkim co z nią związane i potrafi wyczarować nieprawdopodobne wzorki na jej puszystej piance. Dodatkowo jest twórcą projektu nowoczesnego drippera do zaparzania kawy, którego prototyp ukaże się już niebawem. Jak się okazuje posiada on wiele ukrytych pasji, a kolejną z nich są także rowery. Na regale w salonie możemy dopatrzyć się siodełka marki Brooks, a w piwnicy pozostałej kolekcji rowerów (w złożonej i nie złożonej wersji). Jego dziewczyna, Sylwia, jest na etapie zmiany pracy. Sama o sobie mówi, że jest antyartystyczna i pewnie dlatego tworzą z Kubą zgraną parę. Sylwia spełnia się w kuchni – uwielbia piec i gotować. Pomaga także Kubie w jego pasji i pozuje jako modelka, jednak przyznaje, że nie ma do tego cierpliwości. Nie może zrozumieć, jak na jedno ujęcie można poświęcić tyle czasu i pracy. A to dlatego, że Kuba jest perfekcyjny i dużą uwagę przywiązuję do szczegółów.
Puste 37 metrów kwadratowych do zagospodarowania
Przez wiele lat mieszkali w różnych zakątkach Rzeszowa wynajmując pokój, jednak w sierpniu 2014 roku, postanowili zainwestować we własne cztery kąty. Ich kawalerka znajduje się tuż przy rzeszowskim rynku.
Najwięcej inspiracji podczas urządzania własnych czterech ścian czerpali z internetu. Przeglądali pinteresta, designerskie blogi a także prasę wnętrzarską np. magazyn Label. Kuba od dawna miał wizję, jak będzie wyglądało jego mieszkanie. Gromadził te inspiracje, aby później stworzyć swoje wymarzone gniazdko. Miał pomysły, które chciał zrealizować, ale nie miał przestrzeni. Zanim trafili na to właściwe lokum, oglądnęli wiele innych, urządzonych mieszkań na rynku wtórnym. Nie widzieli jednak swojej przyszłości we wnętrzu, stworzonym przez kogoś innego. Kiedy weszli do tych pustych 37 m kw., od razu zobaczyli w tym miejscu duży potencjał, gdzie będzie można zrealizować coś niebanalnego. Było to jedno, duże pomieszczenie, kompletnie niezagospodarowane, o niekorzystnych podziałach. Mieszkanie oprócz białych ścian, posiadało jedynie parapety, które i tak wymienili. To dało im dużą swobodę podczas urządzania. Od początku do końca, mieli możliwość zrobienia czegoś swojego. Wymienili praktycznie wszystko, łącznie z rurami i elektryką. Wyburzyli ścianę dzielącą przestrzeń, dzięki czemu maksymalnie ją otworzyli. Od nowa postawili ją w innym miejscu, tworząc oddzielny obszar na sypialnię, a jej część stanowią luksfery.
Kompromisy
W tworzeniu własnych czterech kątów pomagali im tata i wujek Sylwii. Bardzo często dochodziło między nimi do niezgodności, ponieważ młodzi chcieli zastosować nowoczesne rozwiązania projektowe, które niekoniecznie podobały się osobom starszego pokolenia. Przykładowo Kuba chciał, aby główny włącznik światła w łazience, uruchamiał automatycznie oświetlenie nad lustrem. Jednak tata Sylwii nie potrafił wyobrazić sobie tego rozwiązania, dlatego bardzo często, musieli iść na kompromis. Kiedy Kuba chciał stworzyć ścianę oddzielającą sypialnię w całości z luksfer, Sylwia sprowadzała go na ziemię, powołując się na gigantyczne koszty.
Gdyby Kuba sam urządzał mieszkanie, na pewno było by w nim bardziej minimalistycznie i surowo. Sprowadziłby przestrzeń do esencji. Sylwia z kolei, swoją kobiecą ręką sprawiła, że jest bardziej domowo i przytulnie. Jedyny minus jaki dostrzegają to fakt, że mieszkanie znajduje się na parterze i nie ma balkonu. Jednak z drugiej strony, to położenie było bardzo przydatne podczas remontu, kiedy trzeba było wynieść stertę gruzu i wnieść całe wyposażenie.
Styl eklektyczny
Mieszkanie Sylwii i Kuby najbardziej pasuje do stylu eklektycznego, gdzie odnaleźć możemy połączenia różnych stylów. Znajdziemy w nim m.in. PRL-owski fotel Chierowski model 366, własnoręcznie zrobiony regał czy nowoczesne lampy i akcesoria kuchenne. Obojgu bardzo podobają się jasne wnętrza skandynawskie, dlatego też pozostawili białe ściany, meble i płytki. Tylko jedna ściana w kuchni pomalowana jest na czarno farbą tablicową i służy jako miejsce na ważne notatki.
Dużo rzeczy trafiło do naszego mieszkania przez przypadek. Na przykład czerwona, metalowa szafka należała wcześniej do rodziców Sylwii , ale stała bezużyteczna na klatce schodowej w ich domu. Postanowiliśmy ją wziąć, ponieważ w nasze wnętrze super się wkomponuje, a dodatkowo będzie kolorystycznie nawiązywać do jednego z foteli i gałek w meblach kuchennych. Fotele rodem z PRL-u, kupiliśmy na aukcji internetowej za grosze i odnowiliśmy. Również trafiliśmy na nie przypadkiem, ponieważ pewnego dnia, Sylwia przesiadując na internecie, trafiła na ofertę mieszkania, na zdjęciach której były właśnie te fotele. Zadzwoniłem do właściciela tej nieruchomości i zapytałem, czy nie chciałby mi ich sprzedać. Odpowiedział, że są to stare, zniszczone fotele, i bez większych trudności sprzedał mi ich za 100zł – wspomina Jakub. – Zleciliśmy ich tapicerowanie, podczas którego tapicer także nie mógł zrozumieć, jak można w tak różny sposób odnowić fotele, które docelowo mają znajdować się w jednym pomieszczeniu. Wybraliśmy odmienny kolor drewna i różne obicie, tworząc własne fotele – dodaje Sylwia.
Czerwony fotel, również kupiony na aukcji, “pachnie historią” i służy głównie jako element dekoracyjny wnętrza. Głośniki znajdujące się w salonie pochodzą z kolei z rodzinnego domu Kuby. Ich konstrukcja jest nienaruszona, zostały jednak odnowione, a membrana wymieniona. W tym mieszkaniu zyskały swoje drugie życie, a sąsiedzi póki co się nie skarżą. Salon dodatkowo wypełnia zrobiony przez Kubę regał, bogaty w książki, kolekcję aparatów, ozdoby i drogie alkohole. Na środku stoi zielona sofa, która kolorystycznie nie nawiązuje do żadnej innej rzeczy, jednak tworzy harmonijne i kompletne dopełnienie wnętrza.
Sylwia stawia na funkcjonalne wyposażenie wnętrza, a Kuba lubi, jak niektóre rzeczy po prostu ładnie wyglądają. Dlatego też od czasu do czasu odwiedza kiermasze staroci i przynosi do domu niebanalne zdobycze. Oprócz wspomnianego wcześniej, własnoręcznie wykonanego regału, Kuba ze starego aparatu fotograficznego, stworzył lampę. Aparat stoi na statywie, w środku znajduje się instalacja elektryczna, a w obiektywie schowana jest żarówka. Dodatkowo zamontowany jest odpowiedni filtr, dzięki któremu można ściemnić światło lub zmienić jego barwę. Uruchamia się ją jak tradycyjną lampkę, podłączając do prądu. To naprawdę bardzo designerski wynalazek.
Funkcjonalne rozwiązanie małej łazienki
Bardzo długo zastanawialiśmy się, jak zagospodarować łazienkę, ponieważ jest bardzo mała. Sylwia bardzo chciała mieć wannę, jednak nie zmieściłaby się, tak samo jak kabina prysznicowa. Zdecydowaliśmy się na klasyczną zasłonkę i odpływ podłogowy bez brodzika, dzięki czemu przy otwartej zasłonce, zyskujemy dodatkowe miejsce przy umywalce. Aby woda nie rozlewała się na całą łazienkę, przykleiliśmy na podłogowych płytkach czarną, niewidoczną uszczelkę, która sprawdza się doskonale – zdradza Kuba.
Ulubione przedmioty domowników
Jest też kilka rozwiązań, które od dawna bardzo im się podobały, i które chcieli zrealizować we własnych czterech kątach. Na przykład pralka schowana w szafce, zlew kuchenny przy oknie lub kuchenny blat, tworzący niepodzielną całość z parapetem.
Na ścianie dopatrzyć się można także nietypowej rzeczy, jaką jest drzeworyt z Jamajki, który Kuba dostał od swojego ojca. Jego oryginalna wersja była w kolorze brązowym, jednak przemalował go na biało, aby lepiej wpasował się do wnętrza. Obok na ścianie, znajduje się worek jutowy po kawie, w którym na parapetówkę dostali prezenty od znajomych.
Znajomi Kuby z pracy przyszli do nas z tym ogromnym, 70 kilowym workiem wypchanym prezentami. A pewnego dnia, Kuba wrócił z pracy i stwierdził, że zrobi coś z tym workiem. Oprawił go w ramę i od tamtej pory wisi jako obraz na naszej ścianie – opowiada Sylwia.
Na ścianie w salonie wisi z kolei dzieło Kuby, podwójna ekspozycja. – Najpierw zrobiłem portret Sylwii i celowo go nie doświetliłem. Nie przewinąłem filmu tylko naciągnąłem migawkę i na tej samej klatce zrobiłem zdjęcie rzeszowskiego Ratusza. Bardzo mi się to podoba, dlatego postanowiłem je oprawić i tutaj powiesić – mówi Kuba. W sypialni wisi kolejna fotografia Kuby – zdjęcie bloku na Nowym Mieście. W mieszkaniu znajdują się także rzeczy niezwykle im bliskie, jak np. ceramiczny młynek do kawy, montowany do ściany, który Kuba także dostał od swojego taty.
Kuchnia bez górnej zabudowy
W kuchni zdecydowali się wyłącznie na dolną zabudowę, górę tworzą otwarte półki z widocznym wyposażeniem. Również w tym przypadku musieli pójść na kompromis, ponieważ Kuba chciał mieć większość otwartych półek, z kolei Sylwia patrzyła na to bardziej praktycznie, chcąc uniknąć kurzenia się i widocznego bałaganu w szafkach. Również kuchenny kran był kwestią sporną, ponieważ Kuba przyzwyczajony do gastronomicznego kranu na sprężynie, chciał mieć także taki w domu. Okazał się jednak zbyt duży do ich kuchni.
Kuba bardzo zwraca także uwagę na światło. Nie lubi wysokiego, otwartego, rozproszonego światła, tylko bardziej punktowe. Dlatego też w naszym mieszkaniu są niskie, wiszące lampy lub punktowe reflektory – dodaje Sylwia.