Nie zawsze mandat się należy. Jak przedsiębiorca wygrał spór ze Strażą Miejską
| 25.04.2016 |Rozmowa z Wojciechem Szczygłem z Przemyśla, przedsiębiorcą, który wygrał spór ze Strażą Miejską, rozmawia Janusz Pawlak
Janusz Pawlak: Często płaci pan mandaty za przekroczenie prędkości, naruszenie innych przepisów ruchu drogowego?
Wojciech Szczygieł: W związku z prowadzoną działalnością zawodową na swoim koncie mam przejechane przeszło 2 mln km. W chwili obecnej mam absolutnie „zerowe” konto punktowe, wypadkowe, a nawet kolizyjne. Twierdzenie, że: „im wolniej, tym szybciej” jest moim mottem, które powtarzam sobie za każdym razem, kiedy siadam za kierownicę. Co nie wyklucza zwykłych ludzkich pomyłek – tak, jak każdemu kierowcy zdarza mi się popełniać wykroczenie.
W Jaśle rok temu odnotował pan „przygodę” z mundurowymi ze Straży Miejskiej?
Poruszam się głównie na trasie Przemyśl – Kraków – Przemyśl. 12 maja 2015 r. miałem do przejechania trasę przekraczającą 1000 km. Tym razem był to wyjazd prywatny – po zakup silnika do naszego drugiego samochodu. Poprosiłem więc brata, aby pojechał ze mną. Pokonanie takiego dystansu w pojedynkę jest dość trudne. Zmienialiśmy się za kierownicą co kilkaset kilometrów, aby nie dopuścić do zmęczenia i znużenia.
W drodze powrotnej do domu dotarliśmy do Jasła. Na ul. Kazimierza Wielkiego, o godzinie 13:47 – kamery monitorujące przejazd na czerwonym świetle zarejestrowały wykroczenie, tj. wjazd i przejazd mojego pojazdu przez skrzyżowanie po zapaleniu się czerwonego światła. Tu wątpliwości nie miałem żadnych. Na przesłanej przez Straż Miejską fotografii, dokumentującej wykroczenie, był mój samochód (fotografia wyłącznie tyłu pojazdu), a ja rzeczywiście byłem w tym dniu i o tej godzinie w Jaśle na ul. Kazimierza Wielkiego. Prawdziwy problem polegał na tym, że kiedy otrzymałem korespondencję po przeszło 3 tygodniach od zdarzenia – z wezwaniem do wskazania kierującego – nie byłem w stanie przypomnieć sobie, który z nas: ja czy mój brat siedział za kierownicą. Zaznaczam, że ani razu od momentu otrzymania korespondencji – nie pomyślałem o unikaniu kary za popełnione wykroczenie. Zależało mi wyłącznie na tym, aby Straż Miejska w Jaśle przesłała mi fotografię przodu pojazdu – z wizerunkiem osoby, która w chwili popełnienia wykroczenia siedziała za kierownicą i była rzeczywistym sprawcą. Skierowałem więc do Straży Miejskiej w Jaśle odpowiednie pismo (załącznik1).
A może w pierwszej reakcji rozważał pan: zapłacić i dać sobie spokój, czy powalczyć o swoje prawa?
Jak już wspomniałem – nie przyszło mi do głowy unikać odpowiedzialności. Uznałem, że po przekazaniu przez Straż Miejską w Jaśle dowodu w postaci fotografii przodu pojazdu w chwili popełnienia wykroczenia – rzeczywisty sprawca, czyli bądź ja, bądź mój brat – zapłaci mandat. Wola walki zrodziła się dopiero wtedy, kiedy w odpowiedzi na moje pismo otrzymałem sztampową odpowiedź od Straży Miejskiej w Jaśle. Jasno wynikało z niej, że nikt z pracujących tam funkcjonariuszy nie ma zamiaru zrobić nic, aby udowodnić mi winę i poszukać prawdziwego sprawcy. Zagrożono natomiast skierowaniem sprawy do sądu. W odpowiedzi, napisałem kolejne pismo (zalacznik nr 2) z propozycjami rozwiązania impasu tj.:
• dostarczenie wzmiankowanego wyżej dowodu w postaci fotografii przodu pojazdu w chwili popełnienia wykroczenia – w tym przypadku rzeczywisty sprawca wykroczenia podda się karze zgodnie z obowiązującymi przepisami;
• ukaranie użytkownika wg własnego uznania, spośród wymienionych użytkowników z podaniem uzasadnienia dokonanego wyboru;
• bądź ugodowe umorzenie postępowania – w tym przypadku wskazani użytkownicy (solidarnie deklarują wpłatę kwoty 100 zł na rzecz wskazanej przez Straż Miejską w Jaśle fundacji, zajmującej się pomocą na rzecz ofiar wypadków komunikacyjnych i bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Niestety, ze Straży Miejskiej w Jaśle otrzymałem jedynie krótkie pismo informujące o skierowaniu wniosku o ukaranie do Sądu Rejonowego w Jaśle, z art. 96 par.3 Kodeksu Wykroczeń.
Konsekwencją tego wniosku był wyrok nakazowy Sądu Rejonowego w Jaśle z 29 lipca 2015, w którym uznano mnie winnym popełnienia wykroczenia z art. 96 par.3 Kodeksu Wykroczeń. Ukarano mnie grzywną 400 zł oraz kosztami dodatkowymi – 90,00 zł. Od wyroku tego odwołałem się. Sprawę ze względów logistycznych skierowano do Sądu Rejonowego w Przemyślu. 8 stycznia 2016 r. Sąd Rejonowy w Przemyślu – po rozpoznaniu sprawy – prawomocnym wyrokiem – uniewinnił mnie.
Kto pana wspierał merytorycznie w sporze ze Strażą Miejską? Korzystał pan z konsultacji prawnika, a może wystarczył tylko Internet?
Odnalezieniu podstaw prawnych i interpretacji prawnych, poświęcałem długie godziny po pracy. Szukałem informacji w Internecie. Moją determinację w udowodnieniu swojej racji podsycała obojętność funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Jaśle. Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że: to nie oskarżony musi udowodnić swoją niewinność, lecz oskarżyciel udowodnić winę oskarżonego. O tej procedurze prawnej nie powinniśmy zapominać nigdy – mając na uwadze dążenie do udowodnienia swoich racji.
Spróbujmy podsumować: jak długo toczyła się sprawa ze Strażą Miejską?
Od 12 maja 2015 r., tj. ujawnienia wykroczenia, do 8 stycznia 2016 r., kiedy zapadł wyrok uniewinniający mnie. Ponadto kosztami postępowania Sąd Rejonowy w Przemyślu obciążył Skarb Państwa.
Jakie rady ma pan dla tych, którzy są lub będą w podobnej sytuacji ?
Jak wspomniałem, warto pamiętać o tym, że to nie oskarżony musi udowodnić swoją niewinność, lecz oskarżyciel udowodnić winę oskarżonego. Ja musiałem postąpić dokładnie odwrotnie, czyli wbrew procedurom prawnym. A warto było, dla własnej satysfakcji.
Pomimo wskazania przeze mnie podstawy prawnej błędnego oskarżenia, mojej propozycji polubownego rozwiązania sprawy, Straż Miejska w Jaśle nie wykazała zaangażowania w wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Mało tego, Skarb Państwa został narażony na koszty postępowania sądowego.
Zwróciłem się do Urzędu Miasta w Jaśle z prośbą o:
• ukaranie funkcjonariusza Straży Miejskiej za zaniedbania w zakresie wyjaśnienia mojego przypadku,
• wyjaśnienie procedur przetargowych na użytkowanie systemu rejestracji wykroczeń przy ul. Kazimierza Wielkiego w Jaśle (użytkowanie systemu, który nie jest w stanie jednoznacznie i zgodnie z prawem definiować sprawców, jest co najmniej dyskusyjne).
Konkretnej odpowiedzi na pytania nie otrzymałem. Zadowolić się musiałem stwierdzeniem przedstawiciela UM w Jaśle, pana Pawła Rzońcy, że dopilnowano wszystkich procedur wyjaśniających przypadek.
Wojciech Szczygieł od 10 lat prowadzi niewielką firmę transportową specjalizującą się w dostawach mebli ze sklepów IKEA na terenie województwa podkarpackiego. Realizuje również zlecenia transportowe na terenie kraju i zagranicą.