Bagażnik dobry na wszystko
| 4.01.2016 |Moda na aktywny wypoczynek, czy chcemy tego, czy nie, jest bardzo zaraźliwa. Jej przejawem są nie tylko siłownie oblegane przez panów siłaczy i panie niestrudzenie gubiące kilogramy. W towarzystwie dobrze jest się pochwalić przejechanymi na rowerze dziesiątkami kilometrów lub przebiegniętymi maratonami. To, że cenimy ruch, chęć dbania o własne zdrowie, ma także przełożenie na rynek akcesoriów samochodowych. Najbardziej widocznym ich elementem są bagażniki.
Nie ma miejsca na siermięgę
W jednym z rzeszowskich sklepów sportowych opowiadano mi historię jegomościa zza wschodniej granicy, który zrobił u nas bardzo duże zakupy. Zapełniły one szczelnie wnętrze łady. Co nie pomieściło się w samochodzie, wylądowało na dachu auta. Co ciekawe, przymocowane było za pomocą siatki do kilku śrub wwierconych bezpośrednio w dach auta.
Przytaczam ten przykład, by uzmysłowić naszym zmotoryzowanym, jaki olbrzymi skok cywilizacyjny wykonaliśmy także w tym względzie. Z niekłamaną radością przyznać dodatkowo mogę, że u nas nawet w czasach, gdy maluch był polskim królem szos, nie stosowano takich rozwiązań.
Teraz odwiedziny w wyspecjalizowanych placówkach handlowych oferujących bagażniki samochodowe mogą powodować ból głowy powodowany ich ilością i różnorodnością.
Od czego zacząć
– Przymierzając się do zakupu bagażnika samochodowego, musimy spróbować określić, jakie funkcje ma on pełnić – mówi Marcin Kądziołka, zastępca kierownika hurtowni Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowego „Rojax” w Rzeszowie. – Jak często będzie używany, jak ciężkie przedmioty będziemy przewozili, na jakim samochodzie będzie przymocowany – to kolejne pytania, na które odpowiedzi musimy znać przed zdecydowaniem się na konkretny zakup – dodaje Kądziołka. Co bardzo istotne, ważna jest zasobność naszego portfela. Kupujący najczęściej decydują się na sprzęt polskiej firmy Taurus z Mikołowa lub szwedzkiej Thule.
Zacznijmy więc przymiarkę do zakupu bagażnika z Marcinem Kądziołką:
1. Jaki masz samochód?
Każdy typ auta posiada odmienną konstrukcję dachu, a ta narzuca nam wybór odpowiedniego bagażnika. Możemy mieć do czynienia z samochodem wyposażonym w zintegrowane relingi, dysponującym fabrycznymi punktami mocowania stopy bagażnika lub z tzw. normalnym dachem. Pomocny będzie nam w tym przypadku Internet, gdyż producenci bagażników oferują internetowe przewodniki, które ułatwią dobór odpowiedniego osprzętu.
W przypadku jednego ze światowych liderów w produkcji bagażników, szwedzkiej firm Thule, przewodnik po ich świecie znajdziemy na www.thule.com.
2. Jedziemy na narty
W kalendarzu zima. Kto lubi białe szaleństwo, poszukuje warunków do szusowania lub biegania, co związane jest z wyjazdem poza miejsce zamieszkania. Narty i towarzyszący im osprzęt możemy przewozić w samochodzie (niektóre modele aut dysponują specjalnymi rękawami, połączonymi z bagażnikiem) ale najczęściej umieszczamy je na dachowym bagażniku. Prosty uchwyt na narty to wydatek ok. 100 zł. Jeśli chcemy, aby wyposażony był w zamek lub inne rozwiązanie gwarantujące komfort i bezpieczeństwo cena wzrośnie do kilkuset złotych.
Konstrukcje uchwytów narciarskich na bagażnikach dachowych mieszczą od trzech do sześciu par nart, bądź dwa lub cztery snowboardy. Pewną nowością na rynku są uchwyty bagażnikowe specjalnie zaprojektowane z myślą o nartach biegowych.
Wśród bagażników dachowych do przewożenia nart mamy nie tylko proste uchwyty na narty, z zamkiem lub bez. Dysponują one także np. wysuwaną podstawą ułatwiającą ładowanie i zdejmowanie nart. Mówiąc najprościej, nie musimy kłaść się na zabrudzonym dachu, aby założyć narty na bagażnik. Nie jest to bez znaczenia, gdy musimy wspinać się do bagażnika i wycierać odzieżą o nadwozie zabrudzone błotem pośniegowym.
Ci, którzy zdecydują się na przewożenie nart na dachu (na bagażniku), powinni zadbać o to, aby w czasie transportu nie zostały oblepione śniegiem i wszystkim tym, co podrywane jest z zimowej jezdni. Najprostszy na to sposób – zakup pokrowca na deski. Za pokrowiec wykonany z wodoodpornej tkaniny, dający się łatwo wyczyścić zapłacimy od 50 do 300 zł.
– Warto odżałować te pieniądze, bo szczególnie po dłuższej podróży, aby zapiąć narty do butów musimy się sporo napracować – dodaje Marcin Kądziołka.
3. Komfort i wygoda
– Jeśli wyjeżdżamy na narty do odległych centrów zimowego wypoczynku, mamy przed sobą długą drogę i kilku-, kilkunastodniowy pobyt, doskonale sprawdzi się nam box dachowy – mówi M. Kądziołka.
Boksy spełniają kilka funkcji:
– Po pierwsze, zwiększają powierzchnię bagażową naszego auta. Gdy wyruszamy z kompletem pasażerów w aucie, bagażnik okazuje się być zbyt skromny, bo przecież zimowa odzież i buty narciarskie zajmują bardzo dużo miejsca. Przewożenie ich we wnętrzu samochodu, gdzieś pod nogami to zły pomysł.
– Po drugie, przewożone w boksach rzeczy, np. narty nie są narażone na działanie czynników atmosferycznych, a obok nart mieszczą się również torby podróżne.
W ofercie boksów oferowanych w naszych sklepach znajdziemy te najprostsze, niewielkich rozmiarów oraz wypasione olbrzymy. I tak, przykładowo, niektóre z boksów dysponują pojemnością 300 l, a te największe pochwalić się mogą pojemnością 630 l.
Co ciekawe, jedne i drugie, dzięki odpowiedniemu wyposażeniu z łatwością zamontujemy na dachu. Dla wygody pakowania i rozładunku niektóre boksy posiadają dwustronne otwieranie. W ich wnętrzach została też umieszczona antypoślizgowa mata podłogowa dodatkowo zabezpieczająca ładunek przed przemieszczaniem się.
Do boksów można też dokupić specjalne wsporniki na narty, torby na bagaż, które dopasowane są do konkretnego modelu, pokrowce na wieko i podwieszane w garażu wyciągi ułatwiające zdejmowanie, zakładanie oraz przechowywanie.
Co bardzo ważne, boksy renomowanych firm przeszły testy, które potwierdzają ich bezpieczne użytkowanie w ruchu drogowym.
Za boksy, które wypełnią nasze oczekiwania musimy zapłacić przykładowo od 800 zł do 3000 zł.